WYWIAD – Cztery lata temu reżyserka Ovidie postanowiła zrezygnować z seksu z mężczyznami.
Uważa, że to zbyt duży wydatek za tak mało w zamian.
Swoje doświadczenia opisuje w książce „La chair est triste hélas” (Krzesło jest smutne). Pomiń reklamę.
Seks za obopólną zgodą z grzeczności, opcjonalna przyjemność, ta nazbyt rzadka przyjemność, nuda, symulacja, niewygodne pozycje, godziny przygotowań z depilacją woskiem, zapalenie pęcherza po stosunku, godziny ćwiczeń na czczo, aby sprostać standardom piękna i być pożądaną…
Oto próbka tego, czego reżyserka Ovidie doświadczyła i czego już nie chce, aż do momentu, gdy zrezygnowała z seksu z mężczyznami.
Obejrzyj zwiastun filmu dokumentalnego „Option éducation sexuelle” (Opcja edukacji seksualnej)
W swojej książce „La chair est triste hélas” (Krzesło jest smutne, ale), opublikowanej 16 marca przez Julliard, autorka opowiada o swoim strajku heteroseksualnym, który rozpoczęła cztery lata temu. „Pewnego dnia nie mogłam już tego robić” – podsumowuje we wstępie. Odrzucenie zbyt dużego zaangażowania za tak niewiele w zamian, uważa. Zbyt często wspominając o swojej przeszłości jako aktorki porno, ta doktor literatury i filmoznawstwa od 15 lat kwestionuje przede wszystkim ciało, feminizm i seksualność w filmach dokumentalnych i radiowych serialach dokumentalnych (na uwagę zasługują m.in. „Where Whores Don’t Exist” (2018), za który otrzymała nagrodę Amnesty International dla najlepszego filmu dokumentalnego; jej śledztwo w sprawie przemocy położniczej „You Will Give Birth in Pain” (2019); oraz niedawny animowany miniserial „Libres!” w Arte.tv, napisany wspólnie z Sophie-Marie Larrouy, aby pomóc kobietom uwolnić się od dyktatów seksualnych).
W tym tekście, z jego ekspresyjnymi podtekstami i niekiedy brutalnymi słowami, które nie skrywają gniewu, Ovidie zwierza się ze swojego wyczerpania w obliczu seksualności rządzonej przez relacje dominacji. Przypomina sobie lata, które doprowadziły ją do uwolnienia się od spojrzeń mężczyzn, do zaprzestania znęcania się nad sobą wyłącznie po to, by być pożądaną, i ostatecznie do uzyskania wolności.
Madame Figaro. – Jak wyglądało Pani odejście od seksualności z mężczyznami?
Nie były to cztery lata całkowitej abstynencji, po pierwsze dlatego, że brakowało mi woli, by się powstrzymać i nie powstrzymywałam się od niczego, a po drugie dlatego, że w tym okresie miałam dwa kontakty seksualne z mężczyznami. Na początku chodziło raczej o rozłożenie w czasie relacji. Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że minęły trzy miesiące, odkąd uprawiałam seks z mężczyzną, potem uświadomiłam sobie, że te trzy miesiące zamieniły się w sześć miesięcy, potem dziewięć, a potem rok… Myślę, że ostatecznie całkowicie wycofałam się z seksu z mężczyznami, gdy zrozumiałam, że nic mi on już nie daje.
Co Pani ma na myśli?
Naprawdę myślę, że my, kobiety, uprawiamy seks w zamian za coś, miłość, poczucie własnej wartości, ale rzadko dla własnej przyjemności. I okazuje się, że nie potrzebuję akceptacji ze strony mężczyzn; Jestem niezależna pod każdym względem, więc nie mają mi nic do zaoferowania. W rzeczywistości heteroseksualizm kosztował mnie zbyt wiele.
Podsumowujesz to tak: „Pewnego dnia po prostu nie dałam rady”. Co dokładnie doprowadziło Cię do takiego wniosku? Dręczą mnie wszystkie przygotowania do stosunku z mężczyzną, cały ten taniec uwodzenia, czas przed randką spędzony na depilacji woskiem, malowaniu paznokci, wybieraniu bielizny… Nie wspominając o seksie po, bolesnym serwisie posprzedażowym, radzeniu sobie z zapaleniem pęcherza moczowego czy infekcjami drożdżakowymi. Nie mogę już znieść wszystkich kosztów bycia kobietą, presji, szkód, jakie wyrządzamy naszym ciałom, aby pozostać piękną. Uważam, że nie warto się wysilać, że seksualność z mężczyznami wymaga zbyt dużego zaangażowania za tak mało w zamian, dla kobiecej przyjemności, która zbyt często jest opcjonalna.
Kiedy przestałaś uprawiać seks z mężczyznami, czy czułaś się marginalizowana?
Marginalizacja ma miejsce w tym sensie, że jestem trochę za młoda, żeby zamykać sklep. W wieku 42 lat jestem już po terminie ważności, ludzie wciąż mnie obserwują, myślą, że mam jakieś dobre resztki, społeczeństwo zakłada, że wciąż jestem użyteczna. Jako kobieta, moją główną funkcją nie jest praca ani nawet macierzyństwo, ale bycie pożądaną. Dlatego pod tym względem, kiedy zostawiamy seksualność za sobą, czujemy się marginalizowani, oderwani od rzeczywistości. Medialne produkcje kulturowe, takie jak seriale, reklamy, a nawet niektóre żarty, nie są już dla nas przeznaczone; nie czujemy się już zaniepokojeni. Kiedy zostawiamy seksualność za sobą, zdajemy sobie również sprawę, że przesiąkła ona wszystkie nasze interakcje społeczne. Toczy się nieustanna gra uwodzenia. Obserwuję to w mojej pracy, kiedy producentka rozpina guzik podczas spotkania z prezenterem albo mruga rzęsami… To nie znaczy, że wszyscy nasi szefowie chcą się z nami przespać, ale raczej, że zawsze jesteśmy postrzegani jako potencjalny cel. Są…i obietnica nieskonsumowanego związku.
Czy tęsknisz za seksem z mężczyznami?
Nie. Tęsknię za dotykiem, czułością, przytuleniem przed filmem, kontaktem pozbawionym seksualności. I nie jestem pewien, czy wszyscy mężczyźni są zdolni do związku z kobietą bez seksualizacji. Kiedy masz zbyt czuły, zbyt bliski kontakt fizyczny, ryzyko, że ta osoba będzie chciała cię pocałować, że sytuacja się zaostrzy, jest zbyt duże. Więc chociaż tęsknię za dotykiem, wolę nie podejmować ryzyka; nie jestem gotowy na to, co nastąpi.
Jaki jest twój pogląd na mężczyzn?
Nienawidzę ich w łóżku. Wokół mnie są mężczyźni, których kocham szaleńczo, wieloletni przyjaciele, mężczyźni, których darzę najwyższym szacunkiem w pracy, na przykład. Ale problem pozostaje ten sam: od momentu, gdy wkraczamy w wymiar seksualny, gdy zamykają drzwi sypialni, ci „dobrzy” mężczyźni nie są już tacy sami, równość w ogóle ich nie interesuje, a ja uważam ich za rozczarowujących, obrzydliwych.
Co powiesz tym, którzy twierdzą, że nie wszyscy mężczyźni są tacy?
Oczywiście, nie przetestowałam ich wszystkich! Faktem pozostaje, że nic nie dowiodło tego, co piszę, ani moje własne doświadczenie, ani to, co mówią mi znajomi, ani to, co zwierzyli mi obcy ludzie przez te wszystkie lata pracy nad tymi zagadnieniami. Oczywiście, nie wszyscy mają złe intencje, ale nie zdają sobie sprawy, na czym polega ich seksualność. Ponieważ nikt im tego nie powiedział i ponieważ nie nauczono nas tego mówić.
W tym kontekście piszesz, że problem polega na tym, że kobiety bez sprzeciwu akceptują obowiązek zaspokajania innych, nie żądając niczego w zamian. Zostałyśmy wychowane, aby sprawiać przyjemność, myśleć o tym, co możemy zrobić, aby zadowolić drugą osobę, a czasem nawet uprawiać seks z grzeczności. Nie nauczono nas czerpania przyjemności. Poza tym społeczeństwo wmawia nam, że naszym celem w życiu jest znalezienie mężczyzny, bycie w związku i robienie wszystkiego, aby go utrzymać. Myślę, że tkwi w nas lęk przed tym, że nie będziemy już pożądani i że druga osoba będzie szukać gdzie indziej, więc akceptujemy, że jesteśmy źle pieprzeni, że nasza przyjemność jest opcjonalna, a co gorsza, wmawiamy drugiej osobie, że ją lubimy, by schlebiać jej ego. W tym sensie twierdzę, że jesteśmy wspólnikami, że kobiety są w dobrowolnej niewoli. I nawet udało nam się oszukać same siebie, mówiąc: „Depiluję się, ale to dla siebie”, „Chcę schudnąć, ale to dla siebie”, to fałsz! Poddajemy się tym nakazom, by zadowolić. Gdybyśmy robili coś dla siebie, jedlibyśmy chipsy i nie farbowali włosów.
Czy kiedykolwiek czułaś się winna z powodu akceptacji tego, co teraz odrzucasz?
Tak. Pracując nad zagadnieniami feminizmu i seksualności przez ponad 20 lat, czuję się winna z powodu zmarnowanego czasu, z powodu akceptacji rzeczy, których nie powinnam była akceptować, z powodu wysilania się, by zadowolić mężczyzn, którzy na to nie zasługiwali, którzy poza tym byli dobrymi mężczyznami, ale nie odwzajemniali tego uczucia. Czuję złość na siebie i urazę do innych kobiet, które tak jak ja się temu poddały.
Mówisz, że sytuacja się zmienia, że doświadczamy cywilizacyjnego przełomu od czasu ruchu MeToo…
Tak, granice się przesuwają, a siła oporu wobec nich to potwierdza; dla kobiet i feministek, które wyrażają się w mediach społecznościowych, nigdy nie było to tak brutalne, jak teraz. Ruch MeToo wykracza daleko poza przemoc seksualną. Od 2017 roku czuję rozczarowanie. Zaczęliśmy na nowo analizować związki, dekonstruować seksualność. Upolitycznienie intymności sprawia, że kobiety mówią, że po prostu już jej nie chcą. Kiedy zabieram głos w tych kwestiach, otrzymuję wiele wiadomości od osób, które kwestionują siebie, myślą o większej równości w związkach. Uważam, że seks z mężczyznami jest zbyt ograniczający i rozczarowujący, i że niektóre nie chcą się już do niego zmuszać.
Twoja książka kwestionuje również miejsce seksu w związkach. Mówisz, że dręczy nas myśl, że związek bez seksualności nim nie jest. Czy Twoim zdaniem seks nie jest spoiwem spajającym związek?
Nie, nie sądzę. Niektóre pary czują się idealnie szczęśliwe, dużo się dzielą i kochają się raz w miesiącu lub raz na dwa miesiące. Z drugiej strony, inne sypiają ze sobą i nie są w bezwarunkowej miłości. Istnieje prawdziwy nakaz seksu. Kiedy tego nie robimy, czujemy się nienormalni. Rozmawiałem kiedyś z koleżanką, która narzekała, że jej partner nie dotykał jej od miesiąca. Zapytałem ją, czy za tym tęskni, a ona odpowiedziała: „Nie, ale mimo wszystko”. Odpowiedziałem: „Skoro ci nie tęskni, to w czym problem?”. Odpowiedziała: