W wieku 30 lat Anna żyje idealnym życiem.
Aż do dnia, w którym anonimowy list ujawnia skrywany sekret: urodziła się pod imieniem X.
Jej przeszłość nagle wynurza się na powierzchnię.
Siedząc na parkiecie, Anna wpatruje się w zdjęcie. Jego kawa stygnie. Ściany jego mieszkania zdają się być coraz bliżej. Nie mówi o tym nikomu, nawet Thomasowi, swojemu partnerowi od sześciu lat. Tego rodzaju przekaz nie ma miejsca w ich płynnym i harmonijnym codziennym życiu.
Wieczorem ponownie wyjmuje zdjęcie. Obserwuje go ze wszystkich stron. To spojrzenie… ten wyraz twarzy… Chce wierzyć, że to przypadek. Ale intuicja zaczyna mnie dręczyć. Wątpliwość. To ten rodzaj wątpliwości, który nigdy nie odpuszcza.
Trzy dni później udała się do domu rodziców w Neuilly pod pretekstem niedzielnego obiadu. Przygotowała proste pytanie. Ona o to nie pyta.
Ale zanim odejdzie, w wejściu odwraca się i puszcza:
—Czy zostałem adoptowany?
Następująca po tym cisza jest odpowiedzią. Jego matka patrzy w dół. Jego ojciec wpatruje się w przestrzeń.
„Chcieliśmy cię chronić” – powiedziała jego matka beznamiętnym głosem. Chcieliśmy, abyś czuł, że jesteś częścią nas.
Świat przed eksplozją
Wychodzi z domu rodzinnego z dziurą w klatce piersiowej. Nic już nie trzyma. Wszystkie wspomnienia się rozpadają. Wraca myślami do swojego dzieciństwa, swoich urodzin i do tego niejasnego uczucia bycia inną, które zawsze uważała za zwykłą nadwrażliwość.
Wędruje po Paryżu, a następnie wynajmuje pokój hotelowy. Ona nie chce wracać do domu. Ona nie chce niczego wyjaśniać. Ona musi być sama, naprawdę sama.
Wieczorem wpisuje „urodzony pod X we Francji”, „znajdź swoją biologiczną matkę”, „anonimowe narodziny”. Przewijane są całe strony. A oto ta liczba: 17 000 dzieci adoptowanych w latach 90. Młode matki, samotne kobiety, rozbite życia. I to zdanie na forum dla dzieci adoptowanych:
„Najbardziej boli to, że nie zostałem porzucony. To nie wiem dlaczego. »
Śledztwo na nieznanym terytorium
Anna udaje się do szpitala Necker, gdzie, jak sądzi, się urodziła. Ale jego plik nie istnieje. Albo raczej jest niedostępny. Skontaktowała się z CNAOP, Krajową Radą ds. Dostępu do Pochodzenia Osobistego. Wyjaśniono mu procedurę. To wymaga czasu. Czasami lata.
Ale Anna nie chce czekać. Ona chce zrozumieć. TERAZ.
Dyskretnie zamieściła wiadomość w grupie na Facebooku dla dzieci urodzonych pod X. Opisała zdjęcie, przypuszczalną datę urodzenia i prawdopodobne imię, które pewnego dnia usłyszała jej niania: „Léa”. To imię prześladuje ją od czasów dojrzewania, choć nie wie dlaczego.
Kobieta odpowiada mu w prywatnej wiadomości. Jej imię to Claire. Jest emerytowaną pracownicą socjalną. Ona zaprasza go na randkę. Claire wspomina podobny przypadek z lat 90. Ciężarna nastolatka przyjechała z Marsylii i została zabrana do domu pod Paryżem. Odmówiła podania nazwiska ojca. Dziewczynka została oddana pod opiekę anonimowej osoby.
—Powiedziała mi, że chce nazwać swoją córkę Anna, chociaż wiedziała, że nigdy jej nie zobaczy. „Chcę, żeby nazywano ją tak jak moją babcię”. To są jego dokładne słowa.
Anna jest zdenerwowana.
Drugi list
Dwa tygodnie później przychodzi nowa koperta. To samo pismo. Taki sam brak nadawcy. W środku mała notatka:
„Nie jesteś sama. Długo czekałam, zanim do ciebie napisałam. W końcu znalazłam odwagę. Jestem twoją siostrą. »
Odkrywa, że ma o dwa lata młodszą siostrę, Manon, którą wychowywała biologiczna matka. Jedyny, który został zachowany. Anna ze swojej strony została oddana do adopcji.
Manon odnalazła ją za pomocą testu DNA przeprowadzonego na amerykańskiej stronie. Ale nigdy nie odważyła się nawiązać kontaktu. Aż do dziś.
Spotkanie
Pewnego sobotniego poranka, w dyskretnej kawiarni w 11. dzielnicy, Anna zauważa młodą kobietę o brązowych włosach i łagodnym spojrzeniu. Manon. Patrzą na siebie. Uśmiechają się do siebie.
—Czuję, jakbym widziała samą siebie — szepcze Anna.
Rozmawiają godzinami. Od ich matki, która nadal mieszka w Marsylii. Od dzieciństwa do każdego z nich. O tym dziwnym i oczywistym powiązaniu.
Anna odkrywa, że jej matka nigdy o niej nie zapomniała. Nie miała wyboru. Odebrano jej dziecko. Ale zachowała zdjęcie. Zawsze to samo. Ten, którego ona mu wysłała.
Nowe życie
Kilka miesięcy później Anna jedzie do Marsylii. Jego matka czeka na niego na ławce nad morzem. Nie ma wielkich wylewów. Po prostu obecność. Dłoń położona na jego. Ciche łzy.
Anna nadal mieszka w Paryżu. Nadal jest stylistką. Ona nadal jest w związku. Ale wszystko się zmieniło. Nie jest już tylko uśmiechniętą kobietą na zdjęciach. To kobieta, która wie, skąd pochodzi. Kto ma korzenie. I siostrę. I matka.
Czasami zamieszcza zdjęcia swoich dzieł, zawsze świetliste. Ale pod niedawnym zdjęciem możemy przeczytać to zdanie:
„Niektóre prawdy potrzebują czasu, aby nas odnaleźć. Ale kiedy już dotrą,