W wieku 47 lat zakończyła 20-letnie małżeństwo, zdając sobie sprawę, że nadal ma niespełnione oczekiwania.

Wyobraź sobie salon, który kiedyś wypełniał się śmiechem, ożywionymi dyskusjami i gestami czułości… teraz jest to zamrożona przestrzeń, w której każdy siedzi w swoim kącie, ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń, a sercem gdzie indziej.

Tak zaczyna się to, co niektórzy nazywają syndromem cichego pokoju.

Zjawisko to opisuje stopniowe oddalanie się od siebie dwojga ludzi mieszkających pod jednym dachem.

Nie ma krzyków ani scen, tylko narastający brak ciepła, dzielenia się, znaczących spojrzeń. Para stopniowo przekształca się w dwójkę nieznajomych, mieszkających razem.

Związek, który więdnie w ciszy

W swoim zeznaniu ta kobieta mówi:
„Mój mąż i ja dzieliliśmy tę samą przestrzeń, ale tak naprawdę nie nasze życie. Mniej rozmów, oddzielne nawyki i więcej jakościowego czasu spędzonego razem. »

To właśnie ta nieruchoma rutyna, pozbawiona głębokich wymian zdań i czułych gestów, stopniowo osłabiła ich więź. Sofa w salonie stała się symbolem dystansu, a nie bliskości.

Ciężka samotność… nawet jako para

Często uważa się, że samotność dotyka jedynie singli. A jednak… To właśnie samotność w związku najbardziej ciążyła tej kobiecie. Kiedy wspólnie spędzony czas spotyka się z ciszą i obojętnością, poczucie izolacji staje się jeszcze bardziej bolesne.

Oznaki tej odległości są często dyskretne:

Posiłki bez prawdziwej dyskusji

Wieczory spędzone przed ekranem

Stopniowy spadek okazywania uczuć

Brak współudziału emocjonalnego: a vide difficile à combler

Syndrom ten ma również silny wpływ na sferę emocjonalną pary. Brak czułych gestów, miłych słów i spojrzeń tworzy pustkę, która na dłuższą metę staje się trudna do zniesienia.

Kobieta, która ma obecnie 47 lat, powiedziała, że ​​przez prawie dziesięć lat nie odczuwała bliskości emocjonalnej, która była dla niej niezbędna do zachowania równowagi osobistej. To nie chęć spektakularnego przełomu pchnęła ją do zmiany życia, lecz potrzeba odnalezienia witalności w codziennym życiu.

Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem

Ta kobieta w końcu zadała sobie proste, ale mocne pytanie:
Po co to kontynuować?

Nadal chciała wibrować, dzielić się, rozkwitać. Aby poczuć, że jest ważna, że ​​istnieje jako kobieta, a nie tylko jako partnerka życiowa.

Podjęcie decyzji o zakończeniu małżeństwa nie było łatwe. Ale ona traktowała to jako część procesu odbudowy i ponownego skupienia się na sobie. Zrozumiała, że ​​nie było to odrzucenie, ale ponowne nawiązanie kontaktu z samą sobą.

A co jeśli rozstanie stanie się nowym początkiem?

Oczywiście, każda historia jest wyjątkowa. Jednak to świadectwo znajduje odzwierciedlenie w wypowiedziach wielu osób, które po czterdziestce lub pięćdziesiątce zdają sobie sprawę, że szczęścia nie mierzy się długością trwania związku, ale tym, co on przynosi.

Czasami powiedzenie „stop” nie jest porażką. To akt jasności umysłu, sposób dbania o siebie, potwierdzania siebie i odnajdywania tej cząstki światła, którą rutyna delikatnie zgasiła.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *